Wolska strzelnica

 

Główną osią komunikacyjną Woli Justowskiej był trakt biegnący od kościoła Norbertanek i wzgórza Salwatorskiego - przez dziesiątki lat bezimienny - nazwany dopiero w roku 1912 imieniem Królowej Jadwigi.

Przy trakcie tym - ze względu na pas przedpola Twierdzy, dość rzadko zabudowanym - wzniesiono w latach 1886 - 1887 strzelnicę wojskową.

Była to drewniana budowla, wysoka, chociaż jednokondygnacyjna, z centralną rotundą nakrytą wielospadowym, spłaszczonym dachem i dwoma skrzydłami po bokach.

Cały teren liczył około 10 hektarów powierzchni, a zamykał go ziemny wał - tzw. kulołap - ze względów bezpieczeństwa zwyczajowo stosowany w tego typu obiektach.

Obok żołnierzy austriackich, na strzelnicy tej ćwiczyli póżniej między innymi członkowie Związku Strzeleckiego zwanego potocznie ''Strzelcem'' - paramilitarnej organizacji powołanej w roku 1910.

W przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej doskonalili tu swe umiejętności legioniści komendanta Józefa Piłsudskiego, a wielu z nich wywodziło się właśnie ze ''Strzelca''.

Strzelnicę, z okresu jej świetności podziwiać można na karcie widokowej, wydanej przez Drukarnię Władysława Ludwika Anczyca, w roku 1928.

Co godne podkreślenia, nosiła ona imię generała Zygmunta Zielińskiego - o czym nikt chyba dziś już nie pamięta.

Podobnie zapomniana zdaje się być postać samego generała, jednego z nielicznych generałów broni w międzywojennej, polskiej armii, jako że marszałek Piłsudski unikał nadawania tego najwyższego stopnia, nie robiąc wyjątku nawet dla najwierniejszych współpracowników.

Zygmunt Zieliński (1858 - 1925) był krótko dowódcą III Brygady Legionów, Korpusu Posiłkowego oraz jednej z armii w wojnie 1920 roku.

Po koniec życia związany z Krakowem, mieszkał przy ul. Garncarskiej 4.

Zarówno w okresie międzywojennym, jak i po drugiej wojnie światowej, strzelnica należała do krakowskiego garnizonu.

Wojsko było zatem od zawsze jej naturalnym, solidnym administratorem.

Kłopoty zaczęły się w latach dziewięćdziesiątych, kiedy strzelnicę przejęła gmina.

Po kilku latach, cały 10 - hektarowy teren Wydział Skarbu Miasta wydzierżawił Fundacji Rozwoju Turystyki i Rekreacji Wawel - Sport, pod warunkiem, że ta wyremontuje zabytkowy, drewniany obiekt.

Pomimo kilkakrotnej prolongaty terminu nigdy nie przystąpiono do prac (trudno za takie uznać prowizoryczne podstemplowanie kilku osłabionych krokwi), toteż miasto naliczało fundacji karę w wysokości 800 tys. zł rocznie.

Jedynym rezultatem było jednak zaskarżenie tej decyzji do sądu i trwające już kilka lat, urzędowe przepychanki.

Tymczasem sama strzelnica, początkowo wydzierżawiona przez fundację prywatnemu inwestorowi na okres 30 lat, sprzedana została temuż, w roku 2004 za kwotę 926 tys. zł.

Podobno ma on zamiar urządzić tam restaurację i kawiarnię.

Ponieważ jednak inwestor zwlekał i nie przedłożył w ustalonym terminie projektu prac adaptacyjnych, wojewódzki konserwator zabytków postanowił zawiadomić prokuraturę i Urząd Miasta Krakowa o niedotrzymaniu warunków umowy.

Nad tym ciekawym niszczejącym od lat zabytkiem tak drewnianego, jak i militarnego budownictwa wiszą od dawna czarne chmury i można jedynie wyrazić nadzieję, że nie podzieli on losu podobnych, nietuzinkowych obiektów, jakie w ostatnich latach zniknęły bezpowrotnie z pejzażu miasta.

Tę słabą nadzieję podtrzymać może jedynie nieugięte stanowisko urzędu konserwatorskiego, a w konsekwencji wypowiedzenie przez miasto umowy o wieczyste użytkowanie.

Precedens w postaci odzyskanego Zajazdu Kościuszkowskiego - obok Dworku Białoprądnickiego - już jest.

Tekst: Krzysztof Jakubowski
Źródło: "Dziennik Polski" 14 maja 2005 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl