Zwornik narodowych dziejów

 

Nadszedł upragniony dla narodu 7 sierpnia 1905 roku, kiedy to podpisano akt przekazania zamku królewskiego na Wawelu na własność Polaków.

Ówczesna prasa nie bez dumy pisała: W historii narodu polskiego dzień dzisiejszy jest datą zapisującą jedno z najważniejszych i najradośniejszych wydarzeń w dziejach.

Po stu z górą latach niewoli zamek królów polskich przestaje być siedzibą cudzą, przechodzi na własność narodu.

(...) Wawel nasz!

Jaki urok, jaką siłę magiczną posiadają te słowa.

Szczególnie niezwykła rola przypadła Wawelowi w okresie zaborów.

Zawsze było to szczególne miejsce, nasycone jak mało które historią.

Prawdziwa świętość.

Serce i dusza narodu.

Zwornik jego dziejów.

Wszystko to, co najlepsze, jak w soczewce skupiało się na Wawelu, który zwłaszcza w okresie zaborów wrósł w świadomość narodową.

Tak zamek, jak i katedra dawały pokoleniom ''zrodzonym w niewoli'' świadectwo największych wielkości, tych, które tworzyły polską przeszłość.

To właśnie na Wawelu stawała przed oczami naszych praojców historia, która przez wieki wpisana była w mury wawelskie, tak katedry, jak i zamku.

To przecież historia stworzyła z Wawelu sanktuarium narodowe i symbol trwania - mimo wielu niepowodzeń - narodu i państwa polskiego.

Zwłaszcza po roku 1795, kiedy to Rzeczypospolita Obojga Narodów została ostatecznie wykreślona z ówczesnej rodziny państw europejskich.

Na początku stycznia roku 1796 Kraków przejęli Austriacy.

Nadeszły niezmiernie smutne czasy, które uczyniły z Wawelu na przeszło sto lat niekwestionowany symbol polskości, a co za tym idzie ciągłości i tradycji.

Panteon i Akropol zarazem.

Porównania sięgały także Syjonu i Jeruzalem.

Urastał Wawel do symbolu zwornika dziejów, niekwestionowanego stróża narodowych pamiątek.

To właśnie w czasie rozbiorów Kraków, a wraz z nim Wawel, zyskał funkcję duchowej stolicy trzech zaborów, a miasto w tym czasie stało się celem narodowych peregrynacji Polaków, którzy stając w jego murach, przeżywali fascynację polskością, umacniając przy tym nieodpartą wiarę w przyszłe odrodzenie Rzeczypospolitej.

Na tej patriotycznej trasie pielgrzymowania rodaków szczególna rola przypadła królewskiej katedrze na Wawelu.

To w jej podziemiach w 1817 roku pogrzebano księcia Józefa Poniatowskiego, zaś w roku następnym przybyła w krypcie św. Leonarda trumna z ciałem Tadeusza Kościuszki.

W roku 1890 dołączyła do katedralnych krypt trumna ze szczątkami Adama Mickiewicza.

Katedra krakowska z racji pochówku w niej bohaterów narodowych i wieszczów zaczęła przypominać angielski Westminster.

To właśnie tę świątynię nazywano najcenniejszą narodową relikwią.

W odczuciu ówczesnych wszystko, co najlepsze i najszlachetniejsze, skupiało się w katedrze.

Stała się rychło miejscem narodowych peregrynacji i jakże autentycznych historycznych wzruszeń, wynikających z refleksji historiozoficznych nad przeszłością.

A współcześni chwytali na tym świętym wzgórzu wszystko to, co ulotne, niematerialne, duchowe genius loci Wawelu.

W pierwszej połowie XIX wieku odwiedziła Kraków i Wawel Wirydianna Fiszerowa, która te słowa skreśliła o nim: Kraków to ziemia święta mego kraju.

Kroku tam postawić nie można, by nie stąpać po historycznych zabytkach, by nie odnajdywać prochów wielkich ludzi, którzy swój naród wsławili.

Historiozofia przenikała każdego pielgrzyma już u progu wawelskiego wzgórza.

Poprzez przywrócenie katedrze jej funkcji nekropolicznej przypomniano jej znaczenie w dziejach, a zarazem uwypuklono wpisaną w katedralne mury symboliczną ciągłość narodu, który pomimo braku własnej państwowości, dzięki historii począł żyć nowym życiem, jakby w oczekiwaniu na odrodzenie państwowego i narodowego bytu.

Wawel był wielką ogólnonarodową katechezą.

Uczył, upominał, napawał wiarą w nieodgadnioną przyszłość.

W murach wawelskich dostrzegano niezwykłe misterium dziejów, godne poznania przez wszystkich bez wyjątku.

W połowie XIX stulecia te słowa pisał o katedrze Jan Wincenty Smoniewski: To arka narodu naszego stoi na Górze Wawel.

Jest to święty pomnik dawnej wielkości, świetności i zamożności narodu.

Jest to świadek, który najdokładniej naszą przeszłość przedstawia.

Jest to historia obrazowa i skarb najdroższy dla każdego Polaka (...).

Podobnie myślał pisarz Józef Mączyński, kreśląc o katedrze te zdania: Z pomiędzy wszystkich kościołów, które Krakowowi wyjednały imię drugiego Rzymu, pierwszeństwo przyznać należy kościołowi katedralnemu, temu chrześcijańskiemu i polskiemu Panteonowi.

Inne są może równie piękne, wspaniałe, ale w żadnym nie ma tej okazałości, w żadnym nie przejmie cię tak uroczyste uszanowanie.

- Tu wśród powierzonych Bogu pamiątek i wspomnień, żyjesz wielkim życiem przeszłości, tu jeżeli tylko umiesz czytać uczuciem, gmach ten stanie ci się kamienną księgą dziejów kraju i kościoła i będziesz w niej czytał to, co cię zachwyci, rozczuli, nauczy i cnotliwym uczyni.

Obok katedry wznosił się pałac królewski, pamiętający czasy Piastów i Jagiellonów.

W stuleciu niewoli przechodził zmienne koleje losu, zrazu zamieniony m. in. na przytułek, potem w zamkowych komnatach urządzili Austriacy koszary dla wojska.

Przerażał upodleniem, na które skazał go zaborca.

Powszechnie - zwłaszcza w drugiej połowie XIX wieku - bolano nad jego stanem.

W tym czasie Wawel urastał do wymiaru symbolu.

Esencji polskości.

Summy dziejów i narodowej chwały.

Wszystko to skłaniało do patriotycznych, nie pozbawionych patosu, wzruszeń.

Jeszcze przed połową stulecia bard romantycznego Krakowa Edmund Wasilewski pisał:

Na Wawel, na Wawel, krakowiaku żwawy!
Podumaj, potęsknij nad pomnikiem sławy,
Dzieje twojej ziemi na grobowcach czytaj,
Twoich wodzów groby uściskiem powitaj,
Powitaj uściskiem, w oczy spojrzyj śmiało,
Bo w tobie w dół patrzeć nigdy nie przystało.

Przeto na Wawel podążali rodacy z Warmii, Mazur, czy Śląska, dla których Wawel stał się miejscem identyfikacji narodowej i przez to samookreślenia państwowego.

Tutaj stawali się Polakami.

Wawel bowiem metafizycznie przyciągał.

Paraliżował umysły, dodając nowych sił.

Narzucał polskość.

W roku 1858 przebywał w Krakowie Stanisław Moniuszko.

Swoje wrażenie z pobytu pod Wawelem notował: pospieszyłem na Wawel.

O wrażeniu jakiegom doznał, pisać nie usiłuję.

Serce moje nie biło, ale trzęść się zaczęło, a widok pamiątek i grobów całych dziejów naszych poważnym dreszczem mnie przejął.

Wtórował mu Józef Ignacy Kraszewski, który w roku 1871 gościł w Krakowie.

Na Wawel - pisał - droga pusta, przed katedrą polskich kościołów, przed Westminsterem Polski cicho.

(...) Cóż to za kościół grobowy!

Co za zbiorowisko niezrównane monumentów, które się gromadzą na stworzenie trenu żałobnego do Boga i śpiewają po swojemu: Boże, coś Polskę!

(...) Co za las pomników, napisów, wspomnień, sławy początków i bólów blizn.

Podobnych relacji mozna mnożyć w nieskończoność.

Wszystkich wzruszała katedra z racji patosu dziejów w niej nagromadzonego.

Jedno można skonstatować - to wtedy Wawel stał się symbolem ojczystej przeszłości, miejscem, w którym - choć na chwilę - zapominało się o otaczającej smutnej zaborczej rzeczywistości, a myśli wybiegały ku wolnej i niepodległej Polsce, w której powstanie niezbicie wierzono.

To właśnie tutaj, przy historycznych pomnikach, sięgały zenitu patriotyczne uczucia narodu, który zawsze dążył do uzyskania niezależnego politycznego bytu.

Pielgrzymowano na Wawel na szczególną lekcję historii, której udzielały współczesnym pomniki królewskie przywołujące wielkie zdarzenia z przeszłości.

Nadszedł wreszcie decydujący dla zamku królewskiego rok 1880.

8 lipca na posiedzeniu sejmowym prezydent Krakowa Mikołaj Zyblikiewicz, a wówczas poseł, złożył nagły wniosek, aby Wawel uczynić cesarską rezydencją w okresie pobytu cesarza Franciszka Józefa I w Galicji.

Pisał o tym do Edwarda Błotnickiego: zdaniem moim (Wawel) można odebrać z łatwością, lecz jedynie z inicjatywy samego cesarza, a jeśli się nie mylę, to cesarz gotów do tej inicjatywy za pierwszym przybyciem do Galicji.

Rodził się plan przejęcia Wawelu z rąk Austriaków.

We wrześniu 1880 roku Franciszek Józef I przybył do Krakowa.

W czasie swego pobytu odwiedził Wawel oraz przyjął delegację sejmową z marszałkiem krajowym Ludwikiem Wodzickim, która na ręce monarchy złożyła petycję w sprawie przeznaczenia zamku wawelskiego na rezydencję cesarską.

Należało jednak zabezpieczyć mienie wojskowe i tytułem rekompensaty postawić w Krakowie nowe koszary i szpital wojskowy.

Na to składali się nasi pradziadowie.

Wreszcie 8 lutego 1897 roku sejm galicyjski podjął uchwałę: Celem uczczenia jubileuszu 50 - letniego panowania Franciszka Józefa, Sejm krajowy postanawia wybudować w Krakowie kosztem kraju i oddać na własność c.k. skarbu wojskowego nowe budynki i zakłady dla c.k. wojska, a to w tych rozmiarach, jakich potrzeba dla obecnej załogi i zakładów wojskowych, pomieszczonych w zabudowaniach Wawelu.

Po zupełnym opróżnieniu w ten sposób Wawelu, złoży Sejm u stóp Tronu ponowną prośbę, by Najjaśniejszy Pan zamek wawelski w swe posiadanie objąć raczył.

Zarazem Sejm wyznaczać będzie co roku w budżecie odpowiednią sumę na odbudowanie zamku królewskiego na Wawelu.

Uchwały Sejmu cesarz Franciszek Józef I skwitował telegraficznie: Przyjmując do wiadomości uchwałę Sejmu galicyjskiego w sprawie krakowskiego zamku na Wawelu jako rezydencji, wypowiadam Sejmowi za okazane mi ponownie tą uchwałą patriotyczne i dynastyczne uczucia Moje Cesarskie podziękowanie.

15 lipca 1903 roku podpisano umowę w kwestii przeznaczenia zamku wawelskiego na rezydencję cesarską.

Tym samym zamek przechodził na własność kraju.

Postawienie nowych obiektów wojskowych kosztowało krocie.

Ale taki był patriotyczny wymóg.

Dostrzegano bowiem w Wawelu zaczyn nowego życia, jakąś tajemną moc, która kiedyś wyzwoli powstanie nowego państwa polskiego.

Sam dżwięk wyrazu Wawel - pisał architekt Sławomir Odrzywolski - rozbudza w duszy każdego Polaka tyle potężnych wrażeń.

Wierzono - szczególnie na początku XX wieku - że orzeł polski właśnie tutaj na Wawelu rozwinie skrzydła, a nowy pomazaniec przyjmie sakrę królewską w katedrze krakowskiej, tak jak czyniono to przez czterysta lat.

Wtedy słowo Wawel nabierało mistycznego brzmienia, uosabiając niepodległość.

Wawel jako symbol odsłaniał współczesnym minioną rzeczywistość, kształtował wyobrażnię.

W odczuciu elit było to niekwestionowane sanktuarium Boga i narodu, a przecież symbole zawsze opierały się wszelkim innym środkom poznania.

Architekt Władysław Ekielski na początku XX stulecia pisał, że Wawel ogniskować winien życie narodu, najidealniejszy wykwit jego państwowej i umysłowej kultury i być jej widomym znakiem w formie szeregu budowli, które wzniesie żywy jego organizm.

Gdy pamiętnego dnia 7 sierpnia 1905 roku wreszcie podpisano akt przekazania zamku królewskiego narodowi, to w krakowskich świątyniach śpiewano pieśń stworzoną przez Wincentego z Kielczy z racji kanonizacji św. Stanisława biskupa i męczennika - ''Gaude Mater Polonia'':

O ciesz się, matko - Polsko, w sławne
Potomstwo płodna! Króla królów
I najwyższego Pana wielkość
Uwielbiaj chwałą przynależną.
Albowiem z Jego łaskawości
Biskupa Stanisława męki
Niezmierne, jakie on wycierpiał.
Jaśnieją cudownymi znakami.

(...)

Ponieważ stale wspominał
On okrucieństwo tyranowi,
Koronę zdobył męczennika,
Padł posiekany na kawałki.

(...)

A przeto szczęsny, ty Krakowie,
Uposażony świętym ciałem,
Błogosław po wsze czasy Boga,
Który z niczego wszystko stworzył.
Niech Trójcy Przenajświętszej zabrzmi
Cześć, chwała, sława, uwielbienie,
A nam tryumfy męczennika
Niech wyjednają radość wieczną (tł. L. Staff)

Hymn ten wykonywany był w czasie najważniejszych uroczystości narodowych i religijnych.

Towarzyszył też odzyskaniu zamku królewskiego na Wawelu przez naród polski.

Tekst: Michał Rożek
Źródło: "Dziennik Polski" 6 sierpnia 2005 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl